Od kiedy w Alqualond zamieszkal nowy Czloweik, wszystko sie zmieniło. Kraina, której nikt nie znał granic, żyła tylko garstka mieszkańców, kilku Ludzi, zwierząt..Wielu tędy przechodziło, pozostal po każdym jakis ślad...Najczęściej unoszące sie w powietrzu wspomnienie, często zdmuchiwane przez wiatr. Od kiedy jednak znalazł sie ktoś, kto na pradwe chcial poznac Alqalodne, zaopiekowac sie nią i zamieszkac w niej, kraina, wolna, dzika i silna, samotna jednak, przyjęła go. Zburzył kilka starych pomników, murów, by zrobic sobie więcej miejsca. Te zmiany kosztowały Alqualonde wiele poświęceń, czasem bólu i łez, chciala jednak ich i potrzebowała. Z reszta w zamian miała w końcu kogoś, kto chcial zobaczyć wszystko co miała mu do pokazania i wziąc to co chciala dać. Zdobywal kolejne wzgórza, przekraczał nie znane nikomu granice, czasem deptal kwiatki i małe drzewka, nigdy jednak nie niszczyl nic umyslnie, nie wycinal starych dzrew, opiekowal sie i liczyl te chore. Alqualonde w końcu dumna ze swojej Natury i roślin, które rosły na jej ziemi, chetnie je pokazywała, a raczej pozwalała odnaleźć. Nie wszystko jednak mogła mu dać, ciągle zostawiala sobie troche wolności, swoich spraw, których nikt nie mógł poznać. On jednak w końcu przestal interesować sie nowymi miejscami, przestal odwiedzac te które kiedys kochał najbardziej. Nie dbal o młode roślinki i coraz częściej niszczyl mlode, niezauważone pędy. Alqualonde poczuła to, wszystkie rośliny czuły. Mimo upałów które paliły ziemię, kraina cczuła obejmujący ją chłód. Niebieskie niebo nie cieszyło ptaków, wiatr nie dawal orzexwienia, Kraina umierala powoli, czując, że jeśli zaraz On nie wróci, juz nigdy nie pozwoli mu poztawić stopy na swojej trawie, każe mu odejść i sama straci wszystko co było jej najwazniejsza częścią.
Ziemia trzęsie sie w Alqualonde coraz częściej, wody zaczynaja gotowac sie w głębinach, zbliża sie wielka fala, która juz za kilka dni przykryje jak wielka puchowa kołdra cały kraj...